Giełdowe mądrości inwestora – nr 2
„W czasie bessy akcje spadają”
Zazwyczaj początek bessy widać dopiero po jakimś czasie, gdy indeksy mają już dwucyfrowe straty.
Gdy zaczynają się spadki to przekaz jest praktycznie jeden ” to tylko korekta”.
Skoro do tej pory była hossa, w której było kilka korekt to na pewno jest to kolejna z nich, a akcje za chwilę znów będą rosły – nie dam się „wyleszczyć” z akcji!
Lecz niestety ta „korekta” niepostrzeżenie zamienia się w bessę.
„Mistrzowie” hossy zostają sparaliżowani, a ich cudowne analizy i typy inwestycyjne przestają działać.
„Guru” inwestycyjni z hossy okazują się Dyzmami, którzy potrafili tylko pięknie mówić, a wiedzy nie mają.
Trzymane rosnące akcje w czasie hossy dalej pozostają w portfelu, bo skoro kosztowały więcej to na pewno wzrosną.
Szczególnie akcje spółek growth czy tzw. „grzanki” lecą mocno w dół, bo to te spółki są mocno przewartościowywane w czasie szczytu hossy.
„Dopiero gdy nadejdzie odpływ, dowiemy się, kto pływał nago” – Warren Buffet
Ci, co w hossie płynęli z prądem zaczynają „tonąć” i ogarnia ich przerażenie widząc szybko tracący wartość portfel.
Dominuje czarnowidztwo i wyolbrzymiony strach przed przyszłością.
„Dzieci hossy” (nowi inwestorzy, których przyciągnęła hossa) zniechęceni porzucają giełdę z dużymi stratami.
W bessie akcje spadają i trudno tu liczyć na osiąganie zysków.
To okres przetrwania i niekoniecznie czas na szybkie zakupy.
Chwilowe wzrosty przyjmowane są z entuzjazmem i stają się kolejną pułapką na inwestorów.
To nie jest czas na podejmowanie większego ryzyka – akcje kupione drogo zapewne spadną, a nie staną się droższe.
Za to zaawansowana bessa to okres okazji inwestycyjnych.
Mniej płynne spółki zostają niewspółmiernie mocno przecenione, bo chętnych do sprzedaży jest dużo, a mało kupujących.
Pesymiści zbyt negatywnie oceniają przyszłość sprzedając mocno niedowartościowane już akcje.
To jest najlepszy czas zakupów, które przynoszą później duże zyski.
Niestety tak jak bessa zaczyna się niespodziewanie tak też hossa zazwyczaj zaczyna się wtedy, gdy już inwestorzy stracili nadzieję, że wróci.